(...) Jobs w tej książce przedstawiony jest jako wielki wizjoner, ale też człowiek, który nie miał technicznej wiedzy o sprzęcie, który sprzedawał. To był główny zarzut Gatesa wobec Jobsa w trwającej przeszło 30 lat wojnie między tymi dwoma gigantami z Doliny Krzemowej. Z tej książki dowiedziałam się, że gdyby ten charyzmatyczny, ale i porywczy człowiek nie napotkał na swojej drodze odpowiednich ludzi, to dziś nikt by o nim nie słyszał, bo nie był jednostką, która kiedykolwiek stworzyła coś sama. Jego błogosławieństwem w młodości był Steve Wozniak, który to zrobił pierwszy komputer Appla (na którym to opierały się zyski firmy przez wiele lat, bo nowe pomysły Jobsa były dość "nietrafione"). Jobs był też przedstawicielem kontrkultury i hipisem w pełnej krasie. Weganinem i przedstawicielem myślenia, że odpowiednia dieta może spowodować, że człowiek nie musi się myć ani używać antyperspirantów. Chodził też przez większą część swojego życia na bosaka. Często płakał (nie chciało mi się liczyć ile razy autor książki użył zwrotu Jobs się rozpłakał, ale wydaje mi się, że w każdym z 41 rozdziałów pojawił się on przynajmniej kilka, jak nie kilkanaście razy :D). Jobs był tez bardzo stanowczy jeśli chodzi o postępowanie ze swoimi pracownikami. Uważał, że lojalność i szacunek są stworzone dla idiotów i ludzi słabych. O dziwo miał taki hipnotyzujący wpływ na ludzi, że potrafili zrobić wszystko czego od nich oczekiwał, nawet jeśli wcześniej myśleli, że jest to niewykonalne i to w cztery razy krótszym czasie. Ogólnie był bardzo trudnym człowiekiem, choć mimo tego miał kilku przyjaciół, którzy go nigdy nie zostawili. (...) Po całą recenzję zapraszam na mojego bloga - Rick's Cafe http://playitoncemoresam.blogspot.com/2013/09/19-ksiazka-steve-jobs-walter-isaacson.html