Wojciech Jagielski to jeden z moich ulubionych reportażystów. A na pewno najbardziej ceniony przeze mnie korespondent wojenny. I mimo, iż "Modlitwa o deszcz" wciąż jest moją ulubioną jego książką - może dlatego, że pierwszą jaką przeczytałem jego autorstwa, a może dlatego że najlepszą, nie wiem - to jednak "Dobre miejsce do umierania" także trzyma poziom i zachowuje styl, za który Jagielski jest tak ceniony. Tym razem autor zabiera nas na Kaukaz i Zakaukazie, do czasów, w których na ruinach Związku Radzieckiego o swoich nacjonalistycznych zapędach przypominają sobie byłe republiki. Czeczeni, Gruzini, Azerowie, Ormianie i wiele, wiele innych narodów postanawia ponownie chwycić za broń i odpłacić sąsiadom za zadawnione krzywdy. W trakcie swoich wędrówek po niejasno zarysowanych liniach frontów, a także zniszczonych i zrujnowanych miastach Jagielski przedstawia nam historię tych terenów oraz mentalność ich mieszkańców. Do swojej opowieści wplata biografie wielkich przywódców, takich jak choćby Zwiada Gamsachurdii czy też Edwarda Szewardnadze, jak również rozmowy ze zwykłymi mieszkańcami tych, wciąż rozdzieranych konfliktami, ziem. Co tu więcej napisać? Mogę tylko dodać, że książka, zważywszy na opisywany temat, sprawiła mi pewne trudności w odbiorze, bo i historia tych krajów była mi zupełnie obca. Jednak czytało się ją dobrze, ponieważ Jagielski świetnie pisze - lekko i jasno - bez niepotrzebnej gmatwaniny. Ot, kolejny solidny reportaż na wysokim poziomie, który jest lekturą "must read" dla osób interesujących się tamtymi rejonami świata, bądź czasem przemian na terenach republik byłego Związku Radzieckiego. No i oczywiście dla wszystkich fanów autora. Ja daję mocne 7/10 i polecam.