Tym razem zapowiadało się naprawdę fajnie. Coś jakby historyjka iście wyjęta z "Poszukiwaczy zaginionej Arki". Han i Chewee zażywają należytego wypoczynku po dobrze opłaconej misji w jakimś uniwersyteckim centrum, gdzie dostępny jest szereg SPA dla przeróżnych gatunków. Chewbacca po czesaniu i nabłyszczaniu sierści zapragnął także awansu w ich małej hierarchii, więc napotkanym studentkom chcącym z nim przeprowadzić wywiad powiedział, że jest kapitanem. Han przyjął warunki gry i jako pierwszy oficer udał się wraz z nimi wynajętą limuzyną podróż po uniwersyteckim campusie. W pewnym momencie spotkali starego znajomego - Badurę - który chciałby ich zaangażować do pewnego projektu. Han, mimo długu życia jaki moją wobec niego odmawia jednak kiedy nieznani napastnicy zaczynają do nich strzelać na środku ulicy wszyscy razem rzucają się do ucieczki. Kiedy już udaje im się uciec Han a głównie bardziej honorowy Chewbacca zgadzają się przyjąć zlecenie. A jest ono niebagatelne, przyjaciele mają ruszyć na poszukiwania zaginionego przed wiekami okrętu przewożącego przechodzącą najśmielsze wyobrażenie fortunę. Jak oczywiście wszyscy się zapewne domyślają nic nie pójdzie zgodnie z planem i w trakcie poszukiwań nasi bohaterowie będą mieli masę przygód jak kolejne starcie z tajemniczymi napastnikami, pojmanie przez wyznawców tajemniczej religii a wreszcie walka z prastarą armią droidów bojowych. Po raz kolejny też dużą role odegra poznany wcześniej gwiezdny rewolwerowiec. Historia wydaje się ciekawa, ale uwierzcie mi, wcale taka nie jest. Niestety jest nudno i naprawdę miejscami beznadziejnie. Niektóre wydarzenia kreowane na siłę i więcej w tym komplikacji i nieprawdopodobnych zwrotów wydarzeń niż wciągającej przygody i inteligentnej rozrywki. Autor nie znał chyba powiedzenia, że "nie ważne jak zaczynasz, ale jak kończysz" i zaczął czałkiem nieźle, ale skończył zdecydowanie poniżej oczekiwań.