Dla odpoczynku od literatury faktu i wszelkich innych biografii postanowiłem wrócić, do słynnego, znanego z już wcześniej recenzowanych tu książek o jego przygodach, najinteligentniejszego zwyrola jaki stąpał po amerykańskich aglomeracjach i zadupiach, czyli Jacka Reachera. Tym razem Jack również nie zawiódł i jak zwykle zabijał z iście matematyczną precyzją i wyrachowaną logiką bez krztyny litości. Posuwał piękne niewiasty. Rozwiązywał zagadki z niemal holmesowskim rozmachem, a na koniec zniknął jak samotny kowboj oddalający się w stronę zachodzącego słońca. Nic dodać nic ująć. Typowy Child i typowy Reacher. Bez zachwytów, ale i bez rozczarowań. Pojawił się wróg z przeszłości, który miał nie żyć. A że zalazł Jackowi za skórę, ten nie przepuścił okazji ponownego dobrania mu się do dupy. Ot i wszystko jeśli chodzi o fabułę. Ale w sumie czego chcieć więcej? ;>