"Metro 2034" jest kontynuacją, choć w przypadku tej książki wypadało by raczej użyć stwierdzenia "marnymi popłuczynami" "Metra 2033", w której znów trafiamy do moskiewskiego podziemnego miasta, aby tym razem rozprawić się... no właśnie nie pamiętam z czym i po co:| I to jest cały szkopuł i wada tej książki. Gdyby nie to, że jej nie czytałem a jedynie słuchałem jeżdżąc na rowerze, to już po kilkudziesięciu stronach bym ją "jeb*** w kąt" i nigdy nie wziął do ręki ponownie. Jest to bezapelacyjnie jedna z najnudniejszych książek jakie czytałem w tym roku, a nie wiem czy też nie w ciągu ostatniej dekady. I gdybym to na nią trafiła w pierwszej kolejności zamiast na "Metro 2033", to już bym chyba "Metra 2033" nie przeczytał. Swoją drogą nie mam pojęcia jak ten sam autor, w tym samym świecie może stworzyć dwie tak odmienne poziomami historie?!:| Nie chce mi się przytaczać fabuły, bo jest niestrawna jak kisiel z musztardą i napiszę prosto z mostu - nie czytajcie tego!