W przypadku tej książki fanom kryminałów na pewno nie trzeba przedstawiać przynajmniej jednego z jej twórców. Wszak wiedzą oni kim Marek Krajewski jest i jakimi osiągnięciami w obrębie gatunku może się poszczycić. Drugi z twórców, moim skromnym zdaniem, wymaga kilku słów dopowiedzenia. "Jerzy Kawecki urodził się i całe życie mieszka we Wrocławiu. Wydział Lekarski Akademii Medycznej skończył w 1977 roku. Zainteresowanie anatomią patologiczną i medycyną sądową wyniósł z domu rodzinnego. Jego ojciec Karol to także lekarz, patomorfolog, były adiunkt w Katedrze i Zakładzie Anatomii Patologicznej. Dr Jerzy, już jako student szóstego roku medycyny, pracował jako wolontariusz w Zakładzie Medycyny Sądowej. Na studiach podjął decyzję, aby poświęcić się medycynie sądowej."* Z Markiem Krajewskim spotkał się po raz pierwszy na dziedzińcu Zakładu Medycyny Sądowej wrocławskiej Akademii Medycznej. Wtedy Krajewski szukał inspiracji do przygód Eberharda Mocka, potrzebował również konsultacji z dziedziny medycyny sądowej, aby nadać swoim powieściom większego realizmu. Dziś, po wielu latach od tamtego spotkania Panowie są przyjaciółmi. Wspólnie postanowili również wydać w sfabularyzowanej postaci najciekawsze przypadki na jakie w swojej wieloletniej karierze natrafił doktor Kawecki. Wszystkie przedstawione w tym tomie zbrodnie są autentyczne, zostały jednak zmienione czasowo, przestrzennie i fabularnie, aby - jak wspomina Krajewski w przedmowie do tej publikacji - nie naruszać dóbr osobistych ludzi, którzy w tych wydarzeniach mogą odnaleźć samych siebie.
W tym przypadku mamy do czynienia z dwunastoma historiami, w których materiału dostarczyło bogate życie zawodowe dra Kaweckiego. Są one sfabularyzowane, przedstawione w formie krótkich opowiadań, w których najważniejszą sprawą jest wykrycie sprawcy (w prezentowanych historiach tylko jedna sprawa do dziś nie została rozwiązana), a jedyną powtarzającą się postacią jest lekarz sądowy występujący pod swoim prawdziwym imieniem i nazwiskiem. W tym tomie, podobnie jak w powyższym, wszystkie opisywane sprawy są bardzo ciekawe a ich przebieg i rozwiązanie niekiedy niespodziewane i zaskakujące. Nie można także nic zarzucić stylowi oraz narracji, gdyż Krajewski radzi sobie z tym zadaniem wyśmienicie. Jednak ta książka ma pewną przewagę nad Tajemnicami zbrodni a jest nią możliwość zagłębienia się w świat medycyny sądowej. Fachowa terminologia, zabiegi jakim poddawane są ciała ofiar, trud jaki towarzyszy poszykowaniom odpowiedzi na, niekiedy, zagadkowe śmierci nie jest wymysłem pisarza, a dokładną relacją charakterystyki pracy lekarza sądowego. Z tego też względu Umarli mają głos jest o jedno oczko ciekawszą i bardziej wartościową lekturą od Tajemnic zbrodni, jednak obie wydają mi się warte uwagi szczególnie fanów tej tematyki.